Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć Symphony X w akcji, kiedy rozgrzewali publikę w warszawskim Torwarze przed występem Dream Theater cztery lata temu. Już wtedy powiedziałem sobie, że muszę ich obczaić grających pełny set.
Pod klubem stawiłem się w okolicach 18:30, godzinę przed otwarciem wejścia. Byłem piątą osobą, która tam się pojawiła. Niemal z każdą minutą jednak ktoś przychodził, choć mimo wszystko nie można było określić tej ilości jako oszałamiającą. O 19:30 po wejściu do klubu nikt nie biegł szybko pod scenę. Czyżby należało oczekiwać pustej sali z garstką zblazowanych fanów?
Nic bardziej mylnego. Klub po prostu okazał się być (pomimo balkonu) bardzo mały. Praktycznie z każdego miejsca było doskonale widać, co się dzieje na scenie. Determinacja przybyłych wcześniej została jednak wynagrodzona. Czekała na nas bowiem sięgająca mi do pasa scena bez oddzielającyh ją od publiczności barierek (!) Określenie "jak na dłoni" nabrało nowego wymiaru.
Na początku zaprezentowali się Włosi z DGM. Porządnym, 45-minutowym muzycy wywarli pozytywne wrażenie. Jedynym zgrzytem był kiepsko nagłośniony wokal. Dziwnie było widzieć wokalistę tak dobrze, że można było przeczytać marki jego ciuchów, momentami niemal go nie słysząc. Pomimo tego postanowiłem zostać na swoim miejscu.
I bardzo dobrze, że tak zrobiłem Symphony X zaprezentowało bowiem świetne brzmienie i można było w pełni docenić umiejętności Russella Allena, Michaela Romeo oraz reszty muzyków, którzy byli w naprawde dobrej formie. A wszystko to można było zobaczyć naprawdę z bliska i w kameralnym klimacie, wliczając w to kontakt zespołu z fanami i uściśnięcie "graby" z muzykami. Pomimo moich obaw, również publika nie zawiodła. Jako, że nie mieliśmy tutaj do czynienia z zespołem ze szczytów list sprzedaży, zebrało się grono niezłych zapaleńców, którzy znali teksty na pamięć i żywioło reagowali na każdy utwór.
Zdjęcie poglądowe z zaznaczoną moją osobą
Jak na promocję nowej płyty przystało, potężną część setu zajęły utwory z wydanego w tym roku albumu "Iconoclast" ze świetnie wykonanym "When All Is Lost" na czele. Dopiero pod koniec pojawiły się starsze rzeczy w postaci "Inferno" i "Of Sins And Shadows", by na bis wrócić do czasów "Paradise Lost" ("Eve of Seduction", fuck yeah!).
Setlista:
Iconoclast
End of Innocence
Dehumanized
Bastards of the Machine
Electric Messiah
When All is Lost
Children of a Faceless God
Heretic
Inferno (Unleash the Fire)
Of Sins and Shadows
Eve of Seduction
Serpent's Kiss
Set the World on Fire (The Lie of Lies)
Świetny koncert i niezapomniany klimat
PS. Russell Allen na prezydenta!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz