piątek, 28 października 2011

And my axe!

Jedną z rzeczy, które zaskakują polskiego studenta w Maastricht są egzaminy. A będąc dokładniejszym - ich terminy. Przeciętny żak w kraju nad Wisłą pod koniec października dopiero zaczyna otrząsać się z szoku jakim był koniec wakacji. W mieście nad Mozą nie ma to tamto - chodziłeś na dwa kursy we wrześniu, spodziewaj się egzaminu pod koniec października. Ale spokojnie, nie przemęczam a nauka nie jest przytłaczająca.

W niedzielę, w celu zachowania higieny pracy umysłowej i zażycia zdrowia, wybrałem się do położonego około 10 kilometrów Valkenburga. Celem wyprawy był niepozorny z zewnątrz sklep Comics 2000.

Brama do nerdowskiego nieba?

Element "comics" okazał się być trochę na wyrost, gdyż owszem, komiksów było całkiem sporo, jednak nie stanowiły one większości asortymentu i dla osoby pochodzącej spoza Beneluksu nie prezentowały się zbyt ciekawie. Były to bowiem holenderskie i belijskie wydania, w przeważającej liczbie zdecydowanie archiwalne.

Od czego by tu zacząć?


Sroga nazwa


Reszta asortymentu jednak zdeydowanie nadrabiała. Zebrane gadżety, modele i figurki robiły wrażenia. Zależnie od egzemplarza - wykonaniem, ceną lub absurdalnością. Poniżej parę eksponatów.

Oczywiście zylion figurek pochodziło ze świata Star Wars


Wanted Dead or Alive


Mamma Mia!


Odsiecz z Japonii...


...Rzecz jasna z mechami


Machete, Machete, Machete!


You have my sword


Czy nie przypomina wam to o jednym z ostatnich odcinków
"The Big Bang Theory"?


And my bow (nie mam zdjęcia)


And my axe!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz