środa, 31 sierpnia 2011

Polish Trip

Nie ma drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą - wynurzenia jakiegoś buddysty


Pragnąc zaoszczędzić sporo forsy, marnując przy tym trochę czasu, postanowiłem wybrać się autobusem, co wymusiło rozpoczęcie mojej podróży już wczoraj. Jak ironię, chcąc dotrzeć do Holandii musiałem zawczasu przebyć sążny (zaznaczam, że właśnie dokonał się debiut tego zacnego słówka na tym blogu!) kawałek Ziemi Ojczystej:


To nie jest trasa przyszłorocznego Tour de Pologne


Przejeżdżając przez takie starożytne grody jak Grudziądz, Bydgoszcz, Gniezno czy Poznań miałem nadzieję przyjrzeć się specyfice infrastruktury dworcowej każdego z nich. Niestety, praktycznie za każdym razem Pan Kierowca odmawiał dłuższego postoju, tłumacząc że "jesteśmy opóźnieni", co powiększająca się z każdym miastem gawiedź przyjmowała ze spokojem, pozbawionym chyba jednak zrozumienia.

Jedyny dłuższy niż symboliczny postój odbył się w Bydgoszczy, gdzie w toalecie dworca PKS natknąłem się na ciekawy automat:


Powinni takie montować w liceach!


Nie powiem, na pewno produkt umieszczony w nim jest zdrowszy niż psująca zęby Coca-Cola i tuczące batoniki dostępne niemal w każdym miejscu publicznym. Z drugiej strony, praca tamtejszych sprzątaczek może nie być za ciekawa...

Krótkie postoje sprawiły, że nie mam zbyt wielu spostrzeżeń na temat napotkanych w Polsce krajobrazów. No, może poza tym, że marki Biedronka, Lidl i McDonald's są dostępne w każdym liczącym się mieście i to ich obecność (właśnie w takiej kolejności), a nie jakieś kryteria demograficzne stają się prawdziwie miarodajnym wskaźnikiem postępującej urbanizacji. Jak wiemy, Żukowo uczyniło ku temu już pierwszy krok.


Infografika wyjaśniająca w przystępny sposób zawiłości procesu urbanizacji


W związku z tym lwia część jazdy upłynęła mi na lekturze "Tropiciela" Orsona Scotta Carda (recenzja wkrótce).

Aha, i radiowe reklamy Lidla naprawdę wkurwiają. Młodych ziemniaczków i czerwonych winogron się zachciało przeżuwać, kufa.

Należy też wspomnieć o hmm... Frapującym guście filmowym Pana Kierowcy, który mając do dyspozycji takie filmy jak "Mroczny Rycesz" czy "Casino Royale" puścił "Święty szmal" i "Zohana". O ile w drugim przypadku można domniemywać, że to jego guilty pleasure ("Jakby były jakieś obiekcje, to proszę się zgłosić") i w sumie miło przypomnieć sobie niektóre poryte akcje, o tyle odnośnie do wyboru pierwszego filmu nie znajduję żadnego racjonalnego wytłumaczenia.

W okolicach 22:00 dotarliśmy do Legnicy, gdzie każdy wyczekiwał swojego autobusu. Po 20 minutach również i ja doczekałem się wehikułu, który zawiózł mnie w dalszą drogę. Usadowiony jako ostatni pasażer w pierwszym rzędzie, nawet pomimo lecącego z telewizorni "Slumdoga", szybko szybko zapadłem sen, a obudziłem się już w Niemczech...

1 komentarz:

  1. Lidl bodajże ma być koło górnego kościoła. Więc następnym krokiem będzie McDonald^^

    OdpowiedzUsuń